Grecja zagłosowała przeciwko spirali kredytowej, przeciw chodzeniu na smyczy MFW i EBC. Według wcześniejszych przewidywań było to równoznaczne z wyjściem ze strefy euro. Czy jednak rzeczywiście tak się stanie? Czy grexit będzie miał miejsce?
Grecki głos na NIE oznaczał, że obywatele zadecydowali o zakończeniu okresu, który spędzili na kolanach. I choć w 2002 roku witali wprowadzenie euro jako symbol wyzwolenia spod panowania słabej, niestabilnej waluty, 5 lipca 2015 roku zdecydowali się na krok w drugą stronę.
Bezpośrednim skutkiem głosu na NIE było podanie się do dymisji ministra finansów Janisa Warufakisa. Zrobił to w tak teatralny sposób, ponieważ miałoby to ułatwić negocjacje z międzynarodowymi wierzycielami, jednak w rzeczywistości prawdopodobnie nie chce być ministrem finansów kraju w momencie jego zapaści.
Krugman: Zwolennicy UE powinni odetchnąć z ulgą
Wall Street Journal, pismo dla osób, które same mają pieniądze i raczej pożyczają innym, grecką decyzję ocenił zdecydowanie negatywnie. Podkreślił jednak, że Unia powinna pozwolić wyjść Grecji ze strefy euro, żeby zapobiec szerzeniu się zarazy.
Odwadze Greków przyklasnął noblista, Paul Krugman. Jego zdaniem oznacza to możliwość zrealizowania ideałów demokracji, nawet jeśli będzie to operacja bolesna. Proponowane przez Brukselę upuszczanie krwi nie przyniosło bowiem żadnych rezultatów.
Nowe drachmy wkrótce w kantorach?
Obowiązujące w Grecji euro daje krajowi dostęp do bardzo tanich kredytów, ale jednocześnie uniemożliwia rządowi dodrukowanie banknotów w celu spłacenia długów. Dlatego w tej sytuacji Grecy prawdopodobnie zdecydują się na opuszczenie strefy euro i szybkie drukowanie własnego pieniądza, nowej drachmy. Tymczasowo rozwiąże to problem braku pieniędzy w bankach, może jednak doprowadzić do hiperinflacji.
O tej ścieżce nie wspomina jednak w ogóle premier Grecji, Aleksander Cipras. Już zadeklarował powrót do rozmów z wierzycielami, walkę o porozumienie (w zasadzie przeciwko wynikom referendum) i chęć zakończenia negocjacji w przeciągu 48 godzin.